Moja situla

 

Autor: Artur Troncik - SAPER

 

A wszystko zaczęło się jak zwykle...

 

Dzwoni telefon, nadarza się kolejna okazja, aby pomóc w badaniach archeologicznych, nowa przygoda ze skarbami. Tym razem rzecz dotyczy stanowiska na Kujawach – prawdziwa gratka dla poszukiwaczy przygód.

 

W takich okolicznościach nie pozostało nic innego, jak spakować sprzęt do samochodu i wyruszyć na północ kraju. Poczciwy, stary Land Rover został napełniony wykrywaczami, jak i nowymi sondami do testów firmy MARS MD oraz do pełna paliwem na pobliskiej stacji. Kubek zatankowany Yerbą więc wszystko, co niezbędne zostało przygotowane do kolejnej akcji wspomagania nauki.

 

Jako że i pora roku nie należy do tych najpiękniejszych, od razu wiedziałem, że łatwo nie będzie, no i nie było. Z zimnem i deszczem można sobie jakoś poradzić.

W końcu stare przysłowie mówi, że nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania, ale zmagania z błotem to już nie lada wyzwanie, jednak poddawać się nie wolno. Na miejscu dowiedziałem się, że celem badań jest rozpoznanie cmentarzyska z okresu przedrzymskiego, użytkowanego także w okresie rzymskim, co archeolodzy wywnioskowali na podstawie znalezisk dokonanych w tym rejonie wiosną. Fibule, jak i potopione fragmenty brązu jasno dawały do zrozumienia, że gdzieś tu kiedyś istniało cmentarzysko. Pozostawało tylko pytanie, czy coś się jeszcze z niego ostało pod warstwą orną czy może rolnik wymielił wszystko swoim bezlitosnym pługiem.

 

Zatem mój plan był następujący: przez ponad tydzień chodzić w rejonie cmentarzyska (plac średnicy 50-70 m) i wyciągać z warstwy ornej każdy napotkany kolorek oraz, by łatwo nie było, postanowiłem wyciągać też pewną część żelaza. Każdy przedmiot podjęty z warstwy ornej był namierzany za pomocą urządzenia RTK (taki GPS), oczywiście każde ciekawe znalezisko fotografowałem sobie na pamiątkę na wykrywaczu. Wszystko wyglądało by typowo, jak zawsze, gdyby nie jeden szczegół....

 

Przez wiele lat zawsze używałem dwóch wykrywaczy (dynamika do mikrokolorków oraz statyka i pseudostatyka by uzupełnić dynamikę), co wiele razy dziwiło, a właściwie śmieszyło moich znajomych, ponieważ czasem używałem ich w tym samym czasie, w jednej ręce dynamik, w drugiej „pseudostatyk”. Dynamik na małe kolorki, a statyk na duże obiekty – łatwo nie było, ale były efekty. Przez te wszystkie lata szukałem też sprzętu, który pozwoli mi te tryby pracy skoncentrować w jednym urządzeniu. Jest tylko kilka urządzeń na świecie posiadających dobrze wypracowany tryb mieszany. Jako że XLT oraz DFX to sprzęty zbyt przestarzałe szukałem czegoś nowszego. Z kolei nowa Spectra jest dla mnie za drogim urządzeniem, jak na takie moje katowanie sprzętu. Okazało się, że to czego szukam samo do mnie przyszło jakiś czas temu, jeszcze w wersji prototypowej. Ba, jeszcze mogłem podzielić się swoimi spostrzeżeniami z konstruktorem, który to przełożył na poprawki w oprogramowaniu i zaimplementował to do wykrywacza. Czego zatem chcieć więcej?

 

Dlatego też od jakiegoś czasu zajmuję się Alterem, mam tym samym możliwość testowania sond MARS MD, które to mają być uzupełnieniem oferty. Pomyślałem, że na takie poszukiwania drobnicy idealnym rozwiązaniem będzie założenie snajperki MARSA i zmaltretowanie jej w tym terenie, przy okazji poznając jej wady i zalety. Tym bardziej sam jestem zdziwiony, a właściwie pozytywnie zaskoczony, że „mój sygnał” znalazłem za pomocą snajperki.

 

Ale zanim opiszę, co się wydarzyło muszę opisać dlaczego tak bardzo jestem zwolennikiem trybu mieszanego. Bo to tylko dzięki niemu udało mi się odkryć to, co odkryłem. Jako że tryb mieszany to kompilacja dwóch trybów dynamicznego wraz z pseudostatyką lub statyką to tym samym w jednym czasie można uzyskać więcej informacji podczas poszukiwań. Więcej informacji oznacza, że szukamy z większą świadomością, możemy oceniać to po czym chodzimy. Dzięki pracującej statyce lub pseudostatyce słyszymy ilość, wielkość oraz głębokość zalegającego głównie żelaza, dzięki temu jesteśmy w stanie ustawić optymalną prędkość pracy dynamiki (Filtr gruntu) w danym miejscu w stosunku do ilości i zagęszczenia żelaza.

 

Wyobraźcie sobie taki przykład: pole idealnie czyste i tylko na środku pola miejsce po jakimś domu (zaśmiecone). Jeśli szukamy tylko w trybie dynamicznym i to jeszcze z dyskryminacją może się okazać, że przejdziemy przez takie miejsce nawet tego nie zauważając. Z kolei w trybie mieszanym natychmiast usłyszymy, że przechodzimy przez miejsce, gdzie występuje dużo drobnego żelaza, tym samym wiemy jaki mamy ustawiony filtr gruntu i jaki mamy zastosować optymalny ruch sondą aby dynamika była w stanie zasygnalizować nam pojawienie się w tych warunkach przedmiotu kolorowego.

 

To właśnie jedna z kilku pozytywnych cech trybu mieszanego. Kolejną jest możliwość wyłowienia sygnałów na tyle dziwnych i nietypowych, których przez wiele czynników nie będzie w stanie zasygnalizować nam dynamika. Duże, głęboko położone obiekty często nie dają sygnałów w dynamice – a jak to „coś” jest zasypane żelazną drobnicą to już koniec. Oczywiście aby tryb mieszany dawał tak dużą ilość informacji musi posiadać VCO (zmianę tonów w statyce lub pseudostatyce w zależności od głębokości) tego nie było w poprzednich modelach polskiego konstruktora albo nie działało tak jak chciałem – ale wystarczyło „poklikać” w oprogramowaniu i jest dobrze! ;-)

 

Ale wróćmy do sedna sprawy – na pole pełne błota i sygnałów. W jeden z pierwszych dni podczas poszukiwań natrafiłem pomiędzy śmieciami żelaznymi na nieco dziwny sygnał, mianowicie z trybu pseudostatycznego (niski SAT) dało się słyszeć pewne tło w śmieciach. Było to o tyle dziwne, że tryb dynamiczny nie chciał się nawet odezwać, co już było dość podejrzane. Wykopałem większy dołek w warstwie ornej, tym samym usunąłem kilka drobnych śmieci żelaznych by dać możliwość większego ruchu dynamice, ale jedyne co usłyszałem to zwiększenie się tego tła.

 

Powiadomiłem archeologów, że chyba znalazłem tam coś dużego, co może zalegać stosunkowo głęboko. Otrzymałem informacje, że w takim razie pod koniec wykopalisk otworzą tam mały wykop kontrolny. Sygnał ów znalazłem w bliskiej okolicy otwieranych wykopów, w których to archeolodzy natrafili na piękne groby ciałopalne jak i szkieletowe z okresu przedrzymskiego i nieco późniejsze. Mijał czas, a ja kręciłem się w okolicy i wyjmowałem z warstwy ornej różniste ciekawostki, które to mielił od wielu wieków rolnik za pomocą pługa. Piękne fibule, fragmenty stopionych ozdób pochodzące zapewne ze stosów pogrzebowych, monety rzymskie, oraz ciekawe przepalone przedmioty żelazne, lecz cały czas chodziło mi po głowie: cóż tam kryje się za tym nietypowym sygnałem.

 

Oczywiście, nie tylko ja chodziłem z wykrywaczem w tym terenie, przez ponad tydzień pracowało tam sporo innych wykrywaczy, m.in. AT PRO oraz kilka Deusów, każdy chodził i deptał w tym miejscu gdzie był „mój sygnał”, ale tak jak ja w trybie dynamicznym, nikt nic nie słyszał, nie zwracając w ogóle uwagi, że „coś” tam siedzi w ziemi. Tylko dzięki trybowi mieszanemu znalazłem ten dziwaczny sygnał i czekałem na jego podjęcie metodami archeologicznymi.

 

Minęły niecałe dwa tygodnie i przyszedł czas na wytyczenie wykopu pod „mój” sygnał. Non stop kręciłem się w okół pracujących archeologów i zerkałem cóż tam się dzieje. Sami doskonale wiecie jak to jest, gdy odkopuje się każdy sygnał, który się znajdzie, a gdy jeszcze odkopują to archeolodzy badając przy tym każdy kawałek ziemi to dopiero frajda. Po jakimś czasie archeolodzy dokopali się do tak zwanego calca pod warstwą orną, w tym wypadku gliny nigdy nie ruszonej przez człowieka, w której to ewidentnie na środku rysowała się czarna plama. Czyli ktoś, kiedyś tam wykopał dół, pytanie w jakim celu, no i co tam siedzi. Po ściągnięciu około 50 cm nakładu gruntu sprawdziłem raz jeszcze z ciekawości „mój sygnał” i okazało się, że po usunięciu tego nakładu ziemi wykrywacz zupełnie inaczej reaguje, teraz sygnał jest słyszalny bez mała już ponad kilkadziesiąt cm nad polem i już nawet dynamika wskazuje wielką przewodność jak na spory kawał metalu. No cóż, pozostało się uzbroić w cierpliwość i czekać.

 

Archeolodzy powoli i skrupulatnie badali i dokumentowali odkrytą plamę, gdy nagle zaczęły się pojawiać zarysy oraz spore fragmenty przepalonych naczyń glinianych. Kawałek po kawałku metodami archeologicznymi, naukowcy otwierali tę kapsułę czasu, co chwila dokumentując swe poczynania. Po jakimś czasie okazało się, że przepalone skorupy tworzą dosyć grubą warstwę, ale metali nadal nie było.

 

Kiedy sprawdziłem Pinpointerem okazało się, że już blisko jest jakiś strasznie mocny sygnał. Akurat bawiłem się kamerką i kręciłem archeologa przy pracy, który przy kolejnym ruchu szpachelką spojrzał na kierownika badań z dziwną miną. Zapytałem „CO TO JEST?”, padła odpowiedź: „NACZYNIE BRĄZOWE”. I zaczęła się euforia, jak i zaczęły kłębić się myśli, czy całe, czy nie zniszczone, jak wielkie, no i czyj to grób. Po wielu godzinach skrupulatnej i metodycznej eksploracji okazało się, że w grobie prócz wielkiego brązowego naczynia zwanego SITULA znajduje się więcej drobnych przedmiotów z brązu oraz żelaza a nawet znajdują się przepalone żelazne elementy szkatułki (obicie oraz zamknięcie). Po wydobyciu na powierzchnię mojego sygnału, którym okazało się wielkie brązowe naczynie rzymskie, pojawiło się kolejne pytanie: „co jest w środku?”. Jako że naczynie wypełnione jest ziemią, w której widać wystające przepalone fragmenty kości, eksploracja naczynia zapewne już będzie przebiegać w warunkach „laboratoryjnych”, nie dając tym samym na dzień dzisiejszy informacji co się w środku kryje.

 

Mając nadzieję na kolejne ciekawe odkrycie, tym razem we wnętrzu dzbana muszę się uzbroić w cierpliwość. Już kiedyś miałem podobnie, choć akurat w tamtym dzbanie było grubo, naprawdę grubo ;) co każdy może zobaczyć w muzeum na wystawie z Czermna ( http://muzeum.powiat-tomaszowski.com.pl/pl/files/userfilesimage/_DSF4312_x_1.jpg ). Zatem jak tylko dowiem się jaką tajemnice skrywa w środku „mój sygnał”, to zapewne napiszę drugą część tego opowiadania, nie mniej jednak sam fakt odkrycia takiego grobu daje już wielką informację o sposobie i jakości chowania zmarłych w tamtym okresie jak i rejonie. Niesamowite jest też to, co każdemu polecam: przeżyć i zobaczyć, ba zrozumieć co znaczy metodyczne wydobywanie znaleziska przez naukowców.

 

PS. Największą tajemnicą dla mnie jest w jaki sposób owe naczynie przywędrowało z terenu Rzymu na tereny obecnej Polski oraz kim była osoba pochowana w tym grobie. Zapewne tej informacji nie uzyskamy już nigdy a tajemnice naczynia Rzymskiego zabrała do grobu na wieki osoba w nim pochowana.

 

CDN...

 

Pozdrawiam

Artur Troncik - SAPER

 

 


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...